Skoro mamy Masę, trzeba ruszyć d...ę i jechać. Trasa przyzwoita, ponad 30 km, do tego w rejonach rzadko przeze mnie odwiedzanych. W pewnym momencie to już zupełnie nie miałem pojęcia gdzie my do jasnej cholery jesteśmy... Jak wyjechaliśmy przy na Zamoyskiego przy Teatrze Powszechnym nieźle się zdziwiłem. Nota bene, odnowiony teatr robi wrażenie. Przynajmniej z zewnątrz:>
Trasa: Pl. Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Al. Jerozolimskie, Most i Al. Poniatowskiego, al. Waszyngtona, rondo Wiatraczna, Grochowska, Chłopickiego, Szaserów, Dwernickiego, Stanisławowska, Mińska, Grochowska, Zamoyskiego, Targowa, 11 Listopada, Rondo "Żaba", Odrowąża, Wysockiego, Budowlana, Chodecka, Kondratowicza, Bazyliańska, Wysockiego, Odrowąża, Rondo "Żaba", Starzyńskiego, Most Gdański, Słomińskiego, rondo Zgrupowania AK "Radosław", Okopowa, Towarowa, pl. Zawiszy, Al. Jerozolimskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Pl. Zamkowy.
Planowałem wracać normalnie... ale niezdrowe prowadzenie się przez ostatni miesiąc dało znać o sobie. Miałem kondycje na niecałe 50 km:/
ps. 1. "oficjalnie" jechało 998 osób ps. 2. brawo dla idioty, który szalał na Budowlanej. Koleś był albo najebany, albo zjarany. I w końcu spowodował kolizję, wyglądającą naprawdę paskudnie...
20 kilometrów śladami Zgrupowania Żywiciel, czyli 4. Masa Powstańcza. W pewnym sensie sprawa wyjątkowa:> Wielkie podziękowania dla organizatorów, zarówno dla WMK jak i Muzeum Powstania Warszawskiego. Szkoda tylko, że "opowiadacze" nie zawsze chyba wiedzieli, w której części Bielan lub Żoliborza się znajdują...
Ha! 666 - tylu doliczono się uczestników czerwcowej Warszawskiej Masy Krytycznej. Pal licho, prawdo to, czy fałsz - i tak jest zajebiście. Naprawdę fajnie się jechało. Mimo kiepskiej pogody (cholerna mżawka nie odpuściła choćby na chwilę) przejazd był jak najbardziej udany - dość szybki, bez zbędnych przystanków, dobrze zabezpieczony.
W sumie jedynym minusem było moje lekko kontuzjowane kolano. Tak gdzieś po 50 km (to już w trakcie powrotu) zaczęło znowu się odzywać. Na szczęście nie był to jakiś cholerny ból jak we wtorek, ale jednak swoisty dyskomfort. Trzeba nasmarować, łyknąć glukozaminy i wygrzać. Nie powinno być źle. Na razie w ramach rozgrzewki ;) była porcja grzanego miody pitnego. Yeeaaah!
Aha, niech nikogo nie dziwi kiepska średnia. Zdecydowanie oszczędzałem nogę. Poza tym dało się wyciągnąć kumpla. A jak się gawędzi podczas jazdy, to i tempo jest takie sobie. Wiadomo o co kaman, nie?:> Wizyta w Pizza Hut też nie sprzyjała jakiejś gonitwie w drodze powrotnej. Ale jak to mawiał znajomy - czasem trzeba opierdzielić coś na ciepło:>
Jeszcze jedno - czerwcowa "ursynowska" Masa była w pewnym sensie dedykowana chorym na różnego typu nowotwory. Stąd zaangażowanie "Fundacji dobrze, że jesteś" oraz "Sarcomy" oraz przejazd pod Centrum Onkologii na Ursynowie. Mam nadzieję, że nasz dość żywiołowy przejazd był autentycznym wsparciem dla chorych.
Popatrzcie ludzie na średnią. Przecież to ręce opadają. Ale po kolei...
Jak mogę staram się na Masę dojechać na dwóch kółkach. W końcu rower nie służy tylko do pokazania się na pl. Zamkowym. Nie tym razem. Zjebany po całym tygodniu bardziej niż zwykle intensywnej pracy oraz po AC/DC wykorzystałem czas na krótką drzemkę. Więc na WMK już Metrem...
Na pl. Zamkowym wszystko grało i kolidowało ;) Kapelka se brzdąkała (całkiem fajny punk/ska/alternatywa) ludzie się zjeżdzali korzystając z dobrej pogody. Wwdług planów poraz pierwszy od baaaardzo dawna mieliśmy nie jechać Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem. Masa bez Traktu Królewskiego? I tak było, tyle że okazało się to poronionym pomysłem. Przy całej mojej sympatii dla organizatorów przejazd mostem Śląsko-Dąbrowskim okazał się całkowitą porażką. Co z tego, że pozwoliliśmy jechać komunikacji publicznej, skoro wszystko się chrzaniło przy wspólnym, tramwajowo-autobusowym) przystanku. Zatrzymywanie i dzielenie peletonu, potem, już za mostem wspólna jazda z autobusami - w efekcie zablokowaliśmy ruch znacznie bardziej niż zwykle, powodując cholerną irytację u kierowców i pieszych (większą niż zwykle).
Zanim peleton się połączył czekało nas jeszcze 15 minut sterczenia przed Rondem Starzyńskiego. Sorry, panie i panowie organizatorzy, ale za miesiąc frekwencja będzie mniejsza. Znudzenie i wkurzenie uczestników osiągnęło rzadko spotykany poziom. Argumenty o braku zabezpieczenia ze strony policji nikogo specjalnie nie przekonały.
Dalszy przejazd już bez większego bólu, tyle tylko, że cała trasa została porządnie skrócona. 18-19 kilometrów ze średnią rzędu 7 km/h. Ręce (i nie tylko) opadają. Trudno się dziwić, że po Masie całe towarzystwo rozjechało się znacznie szybciej niż zwykle...
W ramach kwestii porządkowych. Planowana trasa: Pl. Zamkowy, Podwale, Kapitulna, Miodowa, Senatorska, Nowy Przejazd, Al. Solidarności, Most Śląsko-Dąbrowski, Al.Solidarności, Szwedzka, 11 listopada, rondo Żaba, Starzyńskiego, Jagiellońska, Cyryla i Metodego, Pl. Wileński, Targowa, Zamoyskiego, Zieleniecka, Most Poniatowskiego, Al. Jerozolimskie, Emilii Plater, Koszykowa, Pl. Konstytucji, Waryńskiego, Boya-Żeleńskiego, Pl. Unii Lubelskiej, Marszałkowska, Pl. Zbawiciela, Marszałkowska, Pl. Konstytucji, Marszałkowska, Świętokrzyska, Rondo ONZ, Jana Pawła II, Solidarności, Pl. Bankowy, Senatorska, Pl. Zamkowy.
Długi rowerowy dzień. Najpierw do roboty. Przyjemnie, korzystając z najlepszej w tym roku pogody. Jechało się na prawdę dobrze i szybko. Na miejscu średnia oscylowała w granicach 24 km/h. Jak na mnie to naprawdę przyzwoicie.
Wiedziałem, że na początek Masy nie zdążę. Nie było takiej opcji, skoro dyżur kończyłem o 19. Wyszedłem z pracy tak z 15 po 19. Nic to, złapałem peleton ok 19.40 na Wilanowskiej. Z przyjemnością dojechałem do Pl. Zamkowego. Jak zwykle rowery poszły w górę!
Zostało dojechać do domu. Z jednym małym ekscesem, poniekąd spowodowanym przeze mnie, choć nie dotyczącym mnie bezpośrednio. Na szczęście... Na Puławskiej jakiś idiota zabrał się za wyprzedzanie mojej skromnej osoby zupełnie nie patrząc w lusterko. Efekt? Gwałtowne hamowanie, klaksony, tylko przypadkiem nie doszło do karambolu. Żeby nie było - na tym odcinku Puławskiej nie ma drogi rowerowej, jechałem z prawej strony pasa (choć w bezpiecznej odległości od krawędzi), rower oświetlony a plecak oczojebny:> Było mnie widać...
Tym razem na drugi brzeg Wisły - na Pragę i Bródno.
Zima się skończyła to i ludzi na Masie przybyło. Ponad 1200 osób w marcu to bardzo przyzwoity wynik. Trzeba przyznać, że pogoda dopisała. Kilkanaście stopni powyżej zera, lekki wiaterek, żadnego deszczu - i o to chodzi!
Według planów miało być troszkę inaczej. Mieliśmy zapędzić się w rejony Bartniczej, Rembielińskiej i Wyszogrodzkiej, skończyło się na objechaniu Cmentarza Bródnowskiego. Również zamiast na Żoliborz (zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz...) od razu Międzyparkową na Muranów... Szkoda, był czas, była ochota. W efekcie dotarliśmy na pl. Zamkowy circa o 20.30. Mieliśmy jakieś 30 minut zapasu. Akurat...
Nie znaczy to, że było źle. Wręcz przeciwnie. Zabezpieczenie dawało sobie naprawdę dobrze radę. Tych kilka (krótkich!) postojów nie przeszkadzało za bardzo. A zjazd Książęcą podobał się chyba wszystkim. gromkie LoL
A po Masie, jak zwykle, trzeba było opierdolić coś na ciepło. Dwa hot-dogi były akurat:>
Ho, ho, ho! tym razem pod choinkę dostaliśmy Warszawską Masę Krytyczną. Wypadła akurat w Święta. I pewnie był to główny powód słabiutkiej frekwencji - oficjalnie 152 osoby. Szkoda, bo pogoda dopisała jak rzadko, hehehe...
No właśnie, pogoda. Koniec grudnia, od kilku dni mamy zimę, a tu było około 10 stopni Celsjusza. Zero deszczu ani śniegu, nic. Widziałem, że ludzie ściągali z siebie kolejne warstwy ciuchów. Bo kto by się spodziewał takiej pogody? Zwłaszcza znając masowe szczęście... Jedyną pogodową niedogodnością był wiatr... Aż szkoda, że trasa miała tylko niecałe 21 km. Aż prosiło się o więcej.
No dobra, kronikarskim obowiązkiem czas podać trasę: Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Al. Jerozolimskie, Marszałkowska, Pl. Bankowy, Al. „Solidarności”, Most Śląsko-Dąbrowski, Al. „Solidarności”, Jagiellońska, Okrzei, Ząbkowska, Brzeska, Kijowska, Targowa, Sokola, Most Świętokrzyski, Zajęcza, Kruczkowskiego, Książęca, Pl. Trzech Krzyży, Al. Ujazdowskie, Piękna, Krucza, Szpitalna, Pl. Powstańców Warszawy, Mazowiecka, Pl. Małachowskiego, Królewska, Grzybowska, Al. Jana Pawła II, Stawki, Muranowska, Bonifraterska, Miodowa, Senatorska.
Aha, po raz pierwszy kupiłem szprychówkę. Tylko... jak to coś przyczepia się do koła??? Miały być fotki z Masy, niestety wyszły fatalnie, więc nie będzie:> Zamiast tego skany tejże szprychówki. Na pamiątkę po wsze czasy or so... :P
To był dłuuuugi rowerowy dzień. Przynajmniej jak dla mnie.
Rano do pracy. Akurat tak się złożyło, że dzisiaj cały dzień w BNSG. Jak przystało na tzw. pracowników merytorycznych większość dnia tachaliśmy regały i inne duperele. Trzeba było przygotować pomieszczenie do remontu. W międzyczasie trafiła się pizza i zimne piwko.
Powrót do domu bez rewelacji, choć czułem w rękach i nogach noszenie mebli. Nic to. W domu szybkie jedzenie, Janosik w TV (ROTFL) i w drogę na WMK. Część drogi jednak Metrem. I chyba dobrze...
Masa ruszyła kilka minut po 18. Bez jakich zbędnych pogaduszek czy innych pierdół. I dobrze. Poniżej trasa: Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Al. Ujazdowskie, Piękna, Pl. Konstytucji, Waryńskiego, Puławska, Rakowiecka, Al. Niepodległości, Chałubińskiego, Al. Jerozolimskie, Pl. Zawiszy, Towarowa, Okopowa, Anielewicza, Al. Jana Pawła II, Rondo "Radosława", Okopowa, Leszno, Górczewska, Elekcyjna, Ordona, Kasprzaka, Prosta, Świętokrzyska, Emilii Plater, Al. Jerozolimskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście.
Oficjalnie średnia wyniosła prawie 16 km/h. Według mnie była trochę niższa, ale i tak - jak na Masę niespotykana. W efekcie trochę po 20 (miej więcej po 2h jazdy) zameldowaliśmy się na Zamkowym. Biorąc pod uwagę bardzo dobrą pogodę trochę rozczarowuje, że było ledwo ponad 300 osób. co do pogody - w pewnym momencie coś jakby zaczęło kropić. Skończyło się na strachu. Za to w trakcie jazdy dłonie grabiały (nie tylko ja miałem podobny problem) mimo rękawic z długimi palcami. Muszę nabyć drogą kupna zimowe rękawice rowerowe.
Przed powrotem do domu szybka przekąska. Nie po raz pierwszy ratuje mnie fast food na Świętojańskiej. Hot Dog za 5 pln i jazda do domu.
Jadąc trochę żałowałem, że mykam w pojedynkę. W grupie łatwiej byłoby utrzymać dobre tempo.
Zamiast trasy mapka ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego
Przed jazdą kolejka do rejestracji i po koszulki.
Mały kamyczek do ogródka organizatorów. Ze względu na te 300 koszulek, które zostały dla rejestrujących się w dniu Masy można było od samego początku wyznaczyć dwie kolejki. Było pewne, że ci, którym najbardziej zależało pojawią się już ok 14 i zacznie się młyn. Dwie kolejki rozdzielone choć na krótkim odcinku barierkami... Tak, wiem... było was niewielu, ale przed zapisami część z was sobie siedziała i gadała. A można było skrócić całe zapisy do 1h.
Miłym akcentem było zaproszenie na Masę p. Edmunda Barańskiego, byłego żołnierza Zgrupowania Radosław. Miał okazję podzielić się kilkoma wspomnieniami z tamtych dni.
Przy okazji podziękowania dla pani w różowym, która musiała podefilować przed wszystkimi robiącymi zdjęcia:> Wiem, czepiam się, ale szans na następne ujęcie już nie miałem:/
Dość marudzenia. Dziękuję Warszawskiej Masie Krytycznej, Muzeum Powstania Warszawskiego i Instytutowi Starzyńskiego za organizację przedsięwzięcia a wszystkim uczestnikom za miłą atmosferę na trasie.