Rano, wiadomo jak jechałem. Ale wyrwałem dziś z domu, w efekcie w pracy byłem 6.45. Szybki prysznic i przy biurku o siódmej, czyli jak Pan Bóg przykazał ;)
W ciągu dnia nad Wawą przeszła zlewa. No i było to widać po mnie, jak już dojechałem do domu. Całe ubranie w błocie, rower też upieprzony dość mocno. Dziś na bank go nie doprowadzę do porządku. Jutro? Wątpię ;)
Aaa, duszno i parno było dziś, normalnie człowiek nie miał czym oddychać.
Ot, skoczyłem na trochę do roboty, czysto towarzysko ;) potem do centrum i do domu. Wyszedł całkiem fajny dystans.
Na Ursynowie trafiłem na WMK, ale z różnych powodów już nie dołączyłem, tylko prosto do siebie jechałem. Dobra pogoda, ciepło ale nie za gorąco, to i sporo masowiczów wyległo. Fajnie to wyglądało z boku...
Wcześniej na moście Łazienkowskim dorwał mnie przelotny deszcz... w pełnym słońcu. Ot, jakaś jedna zagubiona chmura... W ogóle to farta miałem. W różnych miejscach Wawy lało, a ja jakoś tak omijałem ten deszcz, tylko tu i ówdzie ślady widziałem;)
Aaa, w Centrum trochę rower tylko prowadziłem - tak od pl. Konstytucji do DTC - rozmawiając miło;)
Jak ma się za dużo wolnego czasu, do głowy przychodzą dziwne pomysły;) do pracy pojechałem przez Wilanów (prawda, że po drodze mi było? ;)) a wróciłem przez Centrum.
A tak poważnie, zajefajnie się jechało!!! Rano na 22 km średnia ~25km/h mi się podoba;)
Stara prawda z czasów szkolnych. Rano klasyczne 8 km, powrót przez Wilanów, Las Kabacki, Puławską. do tego trochę fajnej jazdy w terenie. Rowerowo udany dzień.