Jak w tytule - pętla po Ursynowie i tyle. Dobra pogoda do jazdy - ok. 9 st. C, lekki wiatr, nie wpływający zbytnio na jazdę. I tylko piesi łażący po ścieżkach rowerowych. Już nawet pal licho, że łażą, ale mogliby przynajmniej uważać i patrzeć, co się dzieje. Ale po co?
Miało być tylko do serwisu i powrót metrem, wyszło troszkę inaczej:> ale i tak skromniutko... choć biorąc pod uwagę 2 tony papieru przerzucone w robicie...
wzmianka o pogodzie - na K.E.N. potrafi piździć jak mało gdzie. Wiatr zatrzymywał niemal w miejscu.
W marcu jak w garncu, bo przeplata trochę zimy, trochę lata:> Jakoś tak się złożyło, że ostatnio jeżdżę wyłącznie przy kiepskiej pogodzie. Ale i tak jest fajnie.
Do sedna. Krótki rozbieg po Kabatach i do lasu. Błoto, błoto, śnieg, błoto... błoto, śnieg. W efekcie po tym wszystkim rower na karcher. Gościu na myjni był lekko zdziwiony, ale nie protestował:>