Hmm, idzie zima... trzeba było załatwić zimówki do auta. Kopnąłem się więc do warsztatu/handlarza, obgadałem co chcę kupić i umówiłem się na montaż. Do tego szybka runda po dzielnicy. I git, choć zimno było a ja się chyba ciut za lekko ubrałem. Ale piszę z dwudniowej perspektywy i raczej nic mi nie jest.
Miałem do odbioru coś takiego: http://www.bliskacialu.pl/koszulka-meska-spaio-thermo-line-w01
Paradoks, że sklep sprzedaje ciuchy sportowe niejako na dokładkę. Głównie ma w ofercie zwykłą bieliznę... ;) Nic to! Rzecz w tym, że tę konkretną koszulkę kupiłem dobre kilkadziesiąt złotych taniej niż w klasycznym internetowym sklepie rowerowym. Daje do myślenia, skąd takie ceny...
Dobra, sama jazda to szybki przelot przez Ursynów. Naprawdę szybki, tylko musiałem trochę pokluczyć już na miejscu, żeby dostać się na strzeżone osiedle. Stąd i średnia rzędu 18 km/h.
Wracając jeszcze dostałem dodatkowego speeda, po pewnym telefonie... ;) Więc było szybko i mokro - zaczęło lać...
Po powrocie, naładowany dobrą energią i korzystając z pogody zafundowałem sobie godzinną przejażdżkę po okolicy. Trochę wertepów i bezdroży (po ciemaku, bardzo inteligentnie), reszta normalnie.
Wszystko byłoby zajebiście, gdyby nie pieprzone batmany. W najróżniejszym wieku, młodzi, starzy, na dobrych rowerach i na kompletnych złomach. Jak trzeba mieć nie po kolei pod kopułą, by nie mieć choćby jednego cholernego światełka.
Inna sprawa, to mistrzowie, mający z przodu małą czerwoną migającą diodę. Też pokaz inteligencji.
Dobra, dosyć marudzenia. Pozdrawiam wszystkich nie-czytających tego bloga i życzę dobrej nocy.
Z rowerowym pozdrowieniem.
ps. I tak tego całego pieprzonego wpisu nikt nie przeczyta, czyż nie? Trochę to przejebane, tak se pisać i pisać, w sumie nie wiadomo po co. LoL. Tak mnie jakoś dopadło na wieczór ;)
A jednak jeszcze raz udało się przejechać w tym tygodniu, choć wątpiłem. Miałem do załatwienia kilka spraw i rower wydawał się najlepszym środkiem lokomocji ;)
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że jak idiota przejechałem przez przejście dla pieszych wprost w ramiona pana władzy. Skończyło się na pomówieniu... na szczęście. Chyba z 10 min czekałem, aż sprawdzą, czy rower nie był kradziony...
Dopóki było coś widać, dawałem po lesie. Kilka fajnych zjazdów, czasem rower bokiem postawiło, czasem jakiś poślizg był - czyli to, do czego służy rower:>
Później jeszcze rundka po Ursynowie. Czuło się, że zbliża się zmiana pogody. Duło nieźle. Już w nocy ma zacząć lać. A tego tygrysy nie lubią...
Skoro mamy Masę, trzeba ruszyć d...ę i jechać. Trasa przyzwoita, ponad 30 km, do tego w rejonach rzadko przeze mnie odwiedzanych. W pewnym momencie to już zupełnie nie miałem pojęcia gdzie my do jasnej cholery jesteśmy... Jak wyjechaliśmy przy na Zamoyskiego przy Teatrze Powszechnym nieźle się zdziwiłem. Nota bene, odnowiony teatr robi wrażenie. Przynajmniej z zewnątrz:>
Trasa: Pl. Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Al. Jerozolimskie, Most i Al. Poniatowskiego, al. Waszyngtona, rondo Wiatraczna, Grochowska, Chłopickiego, Szaserów, Dwernickiego, Stanisławowska, Mińska, Grochowska, Zamoyskiego, Targowa, 11 Listopada, Rondo "Żaba", Odrowąża, Wysockiego, Budowlana, Chodecka, Kondratowicza, Bazyliańska, Wysockiego, Odrowąża, Rondo "Żaba", Starzyńskiego, Most Gdański, Słomińskiego, rondo Zgrupowania AK "Radosław", Okopowa, Towarowa, pl. Zawiszy, Al. Jerozolimskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Pl. Zamkowy.
Planowałem wracać normalnie... ale niezdrowe prowadzenie się przez ostatni miesiąc dało znać o sobie. Miałem kondycje na niecałe 50 km:/
ps. 1. "oficjalnie" jechało 998 osób ps. 2. brawo dla idioty, który szalał na Budowlanej. Koleś był albo najebany, albo zjarany. I w końcu spowodował kolizję, wyglądającą naprawdę paskudnie...