A było tak pięknie - mróz, śnieg. Wbrew pozorom świetne warunki do uprawiania sportów różnorakich na zewnątrz. A dziś? Deszcz, plucha, błoto. Szaro i ponuro. Nic to - trzeba było zrobić małe zakupy: nowa kominiarka Biemme:> oraz takie tam pierdoły do domu:>
Niestety nie udało mi się nabyć drogą kupna ochraniaczy na buty. Nie jeżdżę w spd tylko w zwykłych butach sportowych lub membranowych traperach. Te ostatnie niby nie powinny przemakać, ale długotrwały deszcz dał im radę. Więc ochraniacze by się przydały. Może następnym razem.
Z innej beczki. Po śniegu już prawie nie ma śladu, przynajmniej na głównych jezdniach i chodnikach. Drogi rowerowe odśnieżane nie były więc... na nich ciągle zalega śnieżnopodobna bura breja.
Coś mnie tknęło, żeby wziąć aparat, wskoczyć na rower i pojechać do lasu. Daleko nie mam, hehe. Ubrałem się cieplutko i w drogę.
Co tu dużo pisać - wytrzęsło mnie nieźle, wielokrotnie tylne koło próbowało wyprzedzić przednie, baterie w aparacie rozładowywały się w tempie ekspresowym a biegający w lesie patrzyli na mnie ze zdziwieniem. To tyle jeśli chodzi o sam las.
Potem Wilanów. Droga wzdłuż Powsińskiej pełna kopnego śniegu. Ślisko i trzęsąco. Czułem jak pracują nadgarstki. Tempo ekstremalnie wolne - w granicach 9-11 km/h. W końcu miałem dość - na Sobieskiego uciekłem na jezdnie. Również na Sikorskiego większość drogi pokonana jezdnią. Dróg rowerowych nikt nie odśnieża. Chodników zresztą też nie. Żenada...
Na Ursynowie wzdłuż KENu mogłem zapomnieć o jeździe DR. Zostawał chodnik lub jezdnia.
Dobra, czas na galerię. Trochę tych zdjęć jest, więc mogą znudzić. Ale w sumie mam to gdzieś, zrobiłem je dla siebie - na pamiątkę pierwszego porządnego ataku zimy w tym sezonie.
Wow, jeszcze nigdy nie jeździłem w tak niskiej temperaturze. Sam się sobie dziwie:> A żebyście widzieli miny przechodniów i kierowców. Normalnie jakby cyrk zawitał do miasta, hehehe Pełne niedowierzania ale i sympatii. Nikt głośno nie krzyczał "wariat" ale chyba niektórzy tak myśleli. No, teraz zostaje poczekać, czy aby nie mięli racji... Cały czas starałem się oddychać przez nos, usta zamknięte. Nie da się ukryć, że momentami brakowało mi oddechu. Test dla organizmu. Na razie raczę się grzanym winem z sokiem na rozgrzewkę. Well, zobaczymy jak będzie. Aha, śmiesznie wyglądały sople lodu pod nosem...