Czy aby na pewno?? Pogoda bardziej przypominała dziś późny wrzesień. Leje, leje, leje... Do domu wróciłem przemoczony do suchej nitki, w butach woda chlupotała wesoło, z kasku, po daszku lał się strumień wody:> Nooo, ciekawie to musiało wyglądać.
Z innej beczki. Droga wzdłuż muru Wyścigów oficjalnie stała się szlakiem pieszo-rowerowym. I bardzo dobrze, w końcu skończy się fikcja. Na ogół jest tam więcej rowerzystów niż pieszych, a po wybudowaniu wygodnych przejazdów przy Puławskiej będzie ich jeszcze więcej.
Przy Puławskiej praca wre:> Nie tylko znikają krawężniki, ale w ogóle całe przejścia/przejazdy są przesunięte dalej od Puławskiej. Cały czas nie wiem, jaka nawierzchnia będzie na przejazdach rowerowych. Mam nadzieję, że nie kostka...
Wyścigi to miejsce dość specyficzne. I nie chodzi mi tu o cykliczne imprezy, ale chyba jedyne miejsce w Warszawie, gdzie można legalnie tworzyć grafitti na ponad kilometrowym murze. Warunek jest jeden - nietknięte pozostają te fragmenty muru, które stanowią miejsce pamięci pomordowanych w trakcie II Wojny Światowej. O dziwo, nie ma problemów z utrzymaniem tej zasady...
Poniżej przegląd najciekawszych (moim zdaniem) grafitti. Zdjęcia prezentowane w kolejności w kierunku południowym:
Rzut okiem na Puławską. Ruch narasta, już niedługo w kierunku Piaseczna będzie niezły korek. Rowerem lepiej... :P
200 metrów dalej trwa przebudowa skrzyżowania Puławskiej z Pileckiego i Poleczki. W końcu nie trzeba będzie skakać po dość wysokich w tym miejscu krawężnikach...
I tu się pojawiają pewne wątpliwości. W tym miejscu nowo budowana droga rowerowa zetknie się z już istniejącą na Pileckiego. Z czego będzie wykonana - z kostki czy asfaltu? Pożyjemy zobaczymy, ale coś mi mówi, że nie będzie dobrze...
I na koniec okolice skrzyżowania Pileckiego i Płaskowickiej. Mała przeszkoda, bez żadnego wyznaczonego objazdu dla rowerzystów. Dla pieszych 20 metrów dalej zrobili...
To był dziwny dzień:> Po raz pierwszy do pracy na Terrago - poszło szybko i bez problemów:> Później się zaczęło... Trzeba było pojechać w kilka miejsc, pozawozić sprzęt do naprawy. Pot lał się strumieniami, a ja zapieprzałem:>
Rano szybko, miło i bez problemu. Wracając poczułem, że coś jest nie tak - na jakiejś hopce tylna felga coś twardo walnęła w ziemie. Mimo wszystko dało się dojechać do domu, choć nie za szybko.
Zostało tylko zmienić dętkę, bo kleić jej już się nie opłacało. Przy moich wybitnych zdolnościach manualnych trochę to trwało:>
Uuuuf, tym razem bez przygód:> Rano tym razem Wołoską. Na zjeździe z wiaduktu łączącego Puławską i Rzymowskiego prawie 50 km/h. Podobało mi się to:> Na dole dostrzegłem kumpla - heh, do pracy dotarł z 5 min po mnie...
Na Ursynów we dwóch, tempem spacerowym, przy bardzo miłej pogodzie.
Wieczorem jeszcze rowerowy spacer na zakupy. Obniżył trochę średnią ale co tam:>
Miało być fajnie, elokwentny wpis typu - jakie dwie rzeczy łączą Warszawę i Chicago? I tu, i tu mnóstwo Polaków a wiatr głowę urywa.
Za to jest wyraz frustracji. Jechało się fajnie rano, nie najgorzej po południu... aż do Ursynowa. Poszła ośka w tylnej piaście. Całe szczęście, że był serwis obok i nawet wzięli rower na warsztat od ręki... Pal licho tych kilka złociszy, ale to kolejna krzywa akcja z tym rowerem. Powoli jego czas mija, a to nie napawa mnie optymizmem.
Rano bez problemów. Temperatura ok, może trochę przeszkadzał wiatr. Ale bez przesady. Gorzej po południu:/ Przy Wyścigach złapał mnie deszcz. Momentalnie temperatura spadła o kilka stopni, w połączeniu z wiatrem i lejącą się na głowę wodą tworzyło to mało przyjemną kombinację.