Jak w tytule - pętla po Ursynowie i tyle. Dobra pogoda do jazdy - ok. 9 st. C, lekki wiatr, nie wpływający zbytnio na jazdę. I tylko piesi łażący po ścieżkach rowerowych. Już nawet pal licho, że łażą, ale mogliby przynajmniej uważać i patrzeć, co się dzieje. Ale po co?
Miało być tylko do serwisu i powrót metrem, wyszło troszkę inaczej:> ale i tak skromniutko... choć biorąc pod uwagę 2 tony papieru przerzucone w robicie...
wzmianka o pogodzie - na K.E.N. potrafi piździć jak mało gdzie. Wiatr zatrzymywał niemal w miejscu.
W marcu jak w garncu, bo przeplata trochę zimy, trochę lata:> Jakoś tak się złożyło, że ostatnio jeżdżę wyłącznie przy kiepskiej pogodzie. Ale i tak jest fajnie.
Do sedna. Krótki rozbieg po Kabatach i do lasu. Błoto, błoto, śnieg, błoto... błoto, śnieg. W efekcie po tym wszystkim rower na karcher. Gościu na myjni był lekko zdziwiony, ale nie protestował:>
Zimno, ciemno, wilki wyją... Należy wleźć pod kołdrę, wziąć se grzańca i nosa z domu nie wystawiać... albo pójść na rower:P
Sam przejazd krótki - zakupy i trochę kręcenia po lesie. W końcu śnieżyca i silny wiatr mnie przepędziły do domu. Śnieg walił prosto w gałki, lepił się do okularów. Kto żyw spieprzał do domu:> i trudno się było dziwić.
Gościu za kasą w Tesco mnie rozpierdolił: to tak można? o tej porze [roku] tak na rowerze? No żesz k...., co w tym dziwnego?
Jak widać na załączonym obrazku nie tylko on tak uważa...
Tak wygląda większość dróg rowerowych w Warszawie. Zawsze można stwierdzić, że mamy kryzys... ale i bez niego pewnie nic by się w tej kwestii nie zmieniło.
Jazda po lodzie to całkiem niezła szkoła w utrzymywaniu równowagi. Żadnych gwałtownych manewrów, lżejsze hamowanie, itp... Ale jak człowiek o tym zapomni, wystarczy jeden za ostry zakręt i efekt gotowy - zbite kolano i nadgarstek.
Pomijając to, bardzo przyjemna przejażdżka. Lekki mróz, umiarkowany wiatr, gorąca herbata w termosie i można jeździć.