ot siurpryza... dojechawszy do roboty zastałem kumpli na jednośladach. w końcu się zmobilizowali do przyjazdu. i bardzo dobrze. w sumie przyjazd na rowerach zajmuje mniej więcej tyle samo czasu co zbiorkomem, a o ileż przyjemniej.
w tych okolicznościach powrót wyglądał raźniej, a ze i przed świętami wcześniej skończyliśmy to jeszcze szybki przystanek w merlinie na polu mokotowskim i dalej w drogę... znaczy, eee... ja nic nie mówiłem ;)
Praca nad średnią:> Mam nadzieję, że za miesiąc przejazd do pracy zajmie nie więcej niż 35 min. I to już byłaby wyraźna różnica w stosunku do jazdy zbiorkomem:P
Rano ok. 10 stopni, po pracy ~17, prawie bezwietrznie. Po deszczu zeszła duchota i jechało się komfortowo:>
Przejazd przez miasto nocą. Najciekawiej na Woli i w centrum - jakaś awantura, ściąganie pijaczków przez Straż Miejską, sporo piątkowych imprezowiczów.
Z ciekawostek - kilka km ścigania się ze 157. Układ świateł i przystanków powodował, że wyprzedzaliśmy się na zmianę na odcinku kilku km - mniej więcej od Anielewicza do Jerozolimskich. To musiało być frustrujące dla kierowcy:>