Ha! Już dawno tak sobie konkretnie nie pojeździłem :) Ścieżki na prawym brzegu Wisły okazały się naprawdę przyjemne. Trochę potrzęsło, trochę chaszcze po nogach podrapały. Fajnie było, LoL
Hmm, idzie zima... trzeba było załatwić zimówki do auta. Kopnąłem się więc do warsztatu/handlarza, obgadałem co chcę kupić i umówiłem się na montaż. Do tego szybka runda po dzielnicy. I git, choć zimno było a ja się chyba ciut za lekko ubrałem. Ale piszę z dwudniowej perspektywy i raczej nic mi nie jest.
Rano naprawdę byłem zaskoczony. 18 stopni, zero wiatru. Cud malina, mykamy na rowerze ;) Jak zawsze jednak do pracy z pomocą metra. Sorry...
Z powrotem musiałem jeszcze podrzucić przesyłkę do BN, więc nie Siekierkowskim a Łazienkowskim (ach, te schody...), Agrykolą, Szucha, Batorego w Al. Niepodległości. Faaajnie się jechało ;)
Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem - rano było już naprawdę zimno. Całe szczęście, że założyłem ciepłe gacie ;) inaczej mogłoby być niefajnie. A tak - spoko...
Powrót już w diametralnie innych warunkach. 20 stopni, słońce, lekki wiatr. Jakoś tak naprawdę fajnie mi się jechało.
Po zajęciu się pieskiem jeszcze skoczyłem na zakupy. Po drodze zaliczając trochę wertepów. Fajnie było...!!!:P
Po powrocie, naładowany dobrą energią i korzystając z pogody zafundowałem sobie godzinną przejażdżkę po okolicy. Trochę wertepów i bezdroży (po ciemaku, bardzo inteligentnie), reszta normalnie.
Wszystko byłoby zajebiście, gdyby nie pieprzone batmany. W najróżniejszym wieku, młodzi, starzy, na dobrych rowerach i na kompletnych złomach. Jak trzeba mieć nie po kolei pod kopułą, by nie mieć choćby jednego cholernego światełka.
Inna sprawa, to mistrzowie, mający z przodu małą czerwoną migającą diodę. Też pokaz inteligencji.
Dobra, dosyć marudzenia. Pozdrawiam wszystkich nie-czytających tego bloga i życzę dobrej nocy.
Z rowerowym pozdrowieniem.
ps. I tak tego całego pieprzonego wpisu nikt nie przeczyta, czyż nie? Trochę to przejebane, tak se pisać i pisać, w sumie nie wiadomo po co. LoL. Tak mnie jakoś dopadło na wieczór ;)
Stara prawda z czasów szkolnych. Rano klasyczne 8 km, powrót przez Wilanów, Las Kabacki, Puławską. do tego trochę fajnej jazdy w terenie. Rowerowo udany dzień.