Dziś tylko miejska jazda. Do załatwienia było kilka spraw na Ursynowie i w centrum. Na dwóch kółkach najłatwiej i chyba w sumie najszybciej. Byłoby jeszcze fajniej, gdyby tak nie wiało.
Po kilku tygodniach niejeżdżenia powrót do dwóch kółek. Fajnie było choć wiatr piździł momentami niemożebnie. Ale co tam, wróciła ochota do jazdy. I to jest najważniejsze.
Czas w końcu dodać ostatnią wrześniową przejażdżkę. Choć nie skończyła się najlepiej bo kuracją antybiotykami. I szczerze mówiąc na jakiś czas odebrała ochotę i radość z jazdy.
Pozdrawiam debilnego kierowce autobusu, co za punkt honoru wziął sobie zdjęcie mnie z roweru przy torowisku na skrzyżowaniu Al. Niepodległości i Puławskiej. Na łuku wyprzedzać na centymetry...